Żeby na starość przyszło mi zakładać bloga...
Cóż, w życiu przychodzą takie chwile, kiedy trzeba podjąć decyzje.
Zaraz, zaraz – czy na tym właśnie nie polega życie? No ale robi się nam zbyt filozoficznie
i wzniośle, a to miejsca nie jest zbytnio ku takim dywagacjom.
Ponad trzydziestoletni facet musi wylać z siebie czasem to,
co ma w sobie. Zwłaszcza taki, który jest kreatorem: tworzy i poprzez twory
wyraża swoje „ja”, który musi. Czy to wiersze, teksty piosenek, produkowanie
muzyki, czy też wreszcie pisanie fabularne. A w międzyczasie swoje uwielbienie
do tematu RPG uskuteczniał w grach na PC i to przez kilkanaście lat.
Dopiero od trzech ostatnich pisanie fabularne, a dokładniej
PBFowe, skutecznie upuszczało ze mnie lawinę kreatywności. Cóż, jeśli praca
zawodowa na to nie pozwala, to taki typ człowieka po prostu musi (inaczej się
udusi, jak śpiewał klasyk). Wpierw zwyczajne pisanie jako gracz, by dość
płynnie przejść do roli Mistrza Gry. I tu oddaję hołd uniwersum Gwiezdnych
Wojen, z którymi zaczynałem swoją przygodę na forach fabularnych. Kolejnie
własne, stworzone od podstaw i autorskie, w klimatach płaszcza, szpady i
piratów bez elementów fantastyki, poprzez najlepszą space operę: Mass Effect, a
po drodze zahaczając o kilka innych projektów.
Zapewne doskonale zdajesz sobie sprawę z pracy, jaką
wykonuje MG w grach RPG live. A wiesz, że ten PBFowy musi poświęcić większą
ilość terminowanego czasu, by spełnić swoją rolę? Codzienne logowanie się,
odpisy w, dajmy na to, czterech przygodach. Do tego aktywność w warstwie
społecznościowej na taki forum, która jest równie istotna, co rozgrywka. W moim
przypadku to co najmniej godzina dziennie. Codziennie. I to bez opcji na odwal,
bo tak nie lubię. W szczegóły wdawać się nie będę, ale obraz ogólny mojej
sytuacji widać: o ile dla mnie była to (i nadal jest) przyjemność, relaks po
ciężki dniu i pasja, o tyle pewien „szczegół” wywrócił taki kilkuletni rytm
pisania.
W kwietniu 2013 na świat przychodzi mój potomek.
I to jest główny powód zmiany aktywności z PBFowej na live
RPG. Dlaczego? Ano dlatego, że gdy kobieta jest w ciąży, na barki mężczyzny
spada o wiele więcej obowiązków niż dotychczas. O ile wcześniej wracając z
pracy, po ogarnięciu podstawowych spraw, już od 20tej mogłem mieć czas dla
siebie, to teraz do 21szej wykonuje się dodatkowe obowiązki. A po kilku takich
dniach człowiek bywa przyziemnie i zwyczajnie zmęczony. I po prostu chęć
przegrywa ze zmęczeniem i natłokiem innych spraw na głowie, by móc codziennie
być wydajnym – ja nie dałem rady. W porę, tak myślę, wycofałem się z MGowania
na PBFie, by nie psuć rozgrywki graczom. Uważam, że postąpiłem fair wobec nich
i wobec siebie.
Jednak długo czekać nie musiałem, aż nawrót kreatywności
zapukał do mojej głowy, domagając się wpuszczenia. Znalazłem grupę zapaleńców
live RPG, którzy spotykają się najczęściej w Gdyni i grywają. Pomyślałem, że
spróbuję – punkt zaczepny, a może coś tego wyniknie. Cóż, wsiąkłem i zostałem.
Ba, znowu obudziła się kwestia mistrzowania. Widząc w co owa grupa grywa, postanowiłem
zainteresować się dogłębniej Neuroshimą – czemu nią? O tym w kolejnym wpisie.
Sam blog powstaje, by móc zapisywać swoje pomysły i przemyślenia na temat
mistrzowania w postapokaliptycznym świecie, po prostu.
Żeby nie było: po prostu przygotowanie i prowadzenie sesji
RPG jest mniej czasochłonne niż sesji PBFowej – w tej drugiej codziennie należy
reagować, gdyż gracze zazwyczaj raz dziennie posta napiszą. Kilka misji,
kilkoro graczy i mamy lekko godzinę dziennie, codziennie z głowy. Z live RPG
jest inaczej: o ile poznanie świata i mechaniki zajmuje sporo czasu, to przygotowanie
przygody na kilka godzin sesji, która nie odbywa się codziennie, może nawet nie
co tydzień, zabiera go mniej. A ten wolny czas, który pozostaje, poświęcam na
odpoczynek lub zajęcie się czymś mniej produktywno-kreatywnym, by dać odpocząć
mózgowi.
Nie zapominając, że to wszystko, by to, co najważniejsze
niebawem, odbywało się nie bez mojego udziału, a wręcz przeciwnie – by móc w
tym uczestniczyć w każdym etapie na tyle, na ile to możliwe.
Do ostatniego akapitu - przygotowanie sesji często zabiera więcej czasu niż jej zagranie...
OdpowiedzUsuńFajnie się ten blog zapowiada - liczę na kontynuację.